2 sierpnia 2015

Gotowa instalacja elektryczna.



     Czego się nie dotknę, pożera czas, ale w takich ilościach, których bym się nie spodziewał. Wiem ile czasu zajmuje "uszycie" niewielkiej szafy automatyki, robie to, na co dzień. Ale zgromadzenie tych wszystkich pierdół potrzebnych do budowy instalacji, na jachcie, dobranie ich, zamówienie, rozwleka temat w nieskończoność. Mieszkam w Warszawie a tu wszystko jest, i jest pod ręką. Jak bym czekał na każdą rzecz aż mi przyślą, chyba bym zapomniał czym się zajmowałem.       
Co do samej instalacji zaczynam tak. Rysuje schemat ideowy, (ale naprawdę ideowy) i zaczynam montaż, od rozmieszczenia wszystkich odbiorników prądu. Daje mi to przejrzyste spojrzenie na to ile żył i kabli muszę przeprowadzić, ile zamontować bezpieczników i.t.p.
Dobrze jest zacząć od połączeń, co, do których nie mamy żadnych wątpliwości. Nie ma, co silić się na wyobrażanie sobie gotowej instalacji. Z biegiem pracy wszystko staje się przejrzyste. Nie liczyłby przy tym,  na to, że nie popełnię żadnego błędu. Na etapie budowy wszystko jest do naprawienia.
 Rysunek, który zamieściłem parę postów niżej, jest już nie aktualny. Rysunek, który tu przedstawiam jest już „ideowym rysunkiem powykonawczym-uproszczonym”. Celowo nie umieściłem na nim żył minusowych, bo muszą one być wszystkie "spięte w jednym punkcie" Rozjaśnia to trochę zagmatwany rysunek. Nie można zapomnieć o podstawowym zabezpieczeniu, jakim jest bezpiecznik na wyjściu z akumulatora. Podczas prób elektrycznych zapobiega to stratom w sprzęcie. Nie wrysowałem również powtarzających się elementów jak żarówki.








3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń