Czego się nie dotknę, pożera czas, ale w takich ilościach, których bym
się nie spodziewał. Wiem ile czasu zajmuje "uszycie" niewielkiej
szafy automatyki, robie to, na co dzień. Ale zgromadzenie tych wszystkich
pierdół potrzebnych do budowy instalacji, na jachcie, dobranie ich, zamówienie,
rozwleka temat w nieskończoność. Mieszkam w Warszawie a tu wszystko jest, i
jest pod ręką. Jak bym czekał na każdą rzecz aż mi przyślą, chyba bym zapomniał
czym się zajmowałem.
Co do samej
instalacji zaczynam tak. Rysuje schemat ideowy, (ale naprawdę ideowy) i
zaczynam montaż, od rozmieszczenia wszystkich odbiorników prądu. Daje mi to
przejrzyste spojrzenie na to ile żył i kabli muszę przeprowadzić, ile
zamontować bezpieczników i.t.p.
Dobrze jest
zacząć od połączeń, co, do których nie mamy żadnych wątpliwości. Nie ma, co
silić się na wyobrażanie sobie gotowej instalacji. Z biegiem pracy wszystko
staje się przejrzyste. Nie liczyłby przy tym, na to, że nie popełnię
żadnego błędu. Na etapie budowy wszystko jest do naprawienia.
Rysunek, który zamieściłem parę postów niżej,
jest już nie aktualny. Rysunek, który tu przedstawiam jest już „ideowym
rysunkiem powykonawczym-uproszczonym”. Celowo nie umieściłem na nim żył
minusowych, bo muszą one być wszystkie "spięte w jednym punkcie" Rozjaśnia
to trochę zagmatwany rysunek. Nie można zapomnieć o podstawowym zabezpieczeniu,
jakim jest bezpiecznik na wyjściu z akumulatora. Podczas prób elektrycznych
zapobiega to stratom w sprzęcie. Nie wrysowałem również powtarzających się
elementów jak żarówki.
Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuń