
Wieczorem tego samego dnia zajechałem na "fabrykę" jeszcze coś podmalować, pach pach i zbieram się do chaty. Myślę, zajrzę jeszcze do środka jachtu, ponakręcam nakrętki na śrubach trzymających wspomniany uchwyt dziobowy. To, co ujrzałem zmroziło mnie do kości!!!! Śruby ledwo co przechodzą przez pokład!! Nakrętka ledwo łapie, możne na dwa zwoje!!!!! ZOSTAWIĆ???? Klej już związał. No jak! No gdzie! Już widzę się na środku oceanu trzymającego się tej partaniny, zastanawiając się czy wytrzyma!!!
I OD NOWA POLSKO LUDOWA.
Oderwać !
Wyczyścić !
Pogłębić otwory od spodu !
Okleić !
10 razy wyjść-wejść z ciasnego dziobu !!!!!!
Zmatowić !
Położyć szczeliwo !
Przykleić !
Wyczyścić !
Posprzątać !
Tak tak Piotruś....... dużo o tobie myślałem tamtego niedzielnego wieczoru :D
( wszystkie postacie w tym tekście zostały oczernione bezpodstawnie, autor szukał wyłącznie wymówki dla swojego gapiostwa)
Poniżej zamieszczam zdjęcia z innych prac prowadzonych przy jachcie. Nie zrobiłem żadnych zdjęć przedmiotu opisanego w tekście, bo myślałem, że mnie szlak trafi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz