12 lipca 2016

AKM Górki Zachodnie

Moim skromnym zdaniem w skład obowiązkowego wyposażenia powinien wchodzić pistolet na ostrą amunicję, ewentualnie kapsułka z cyjankiem. Wszystko to na wypadek spotkania warunków wiatrowych poniżej 4 węzłów. Nie wiem, co byś nie robił, okręt ten doprowadza cię do rozpaczy w zadziwiająco krótkim czasie. Wszystkie wcześniejsze rozterki na temat sensu życia rozwiewa bryza 5 knot. Setka zaczyna się słuchać i z każdym węzłem przybywa więcej nowych emocji. Samoster zdaje się bezwzględnie wykonywać polecenia wiatru i nie ma wątpliwości czy faktycznie wiatr odkręcił. Odpada i tyle. Twoim jedynym obowiązkiem jest decyzja: jadę czy się łamię. Co jest dalej, powyżej 14 węzłów, jeszcze nie wiem. 
Przetestowałem system refowania no i okazało się, że niezbędne są poprawki. Muszę zmienić prowadzenie linek, bowiem przy ich wybieraniu ocierają się o metalowe krawędzie bomu. Jeśli uda się ograniczyć tarcie w newralgicznych miejscach, cały system będzie hulał. Przećwiczyłem manewr refowania foka. W pierwszej chwili operacja wymagał zastanowienia się i przejścia kilku ścieżek, ale w końcu znalazł się sprawny na to sposób. Kosz dziobowy wraz z handrelingami daje pewne zaparcie wszystkich członków. Wszystko odbywa się zapiętym samosterem, którego jedyną reakcją na moje przejście na dziób i zrzucenie żagla do refowania, było minimalne bezpieczne przeastrzanie. Polecam używanie miękkich szekli, super patent, pozwalający sprawniej przepiać z rogu szoty bez ryzyka zranienia szalejącą złowrogą szeklą. 




Na zdjęciu poniżej czerwoną pokracznie prowadzoną linią są moje szaleństwa podczas refowania i rozrefowywania żagli w kursie na wiatr. Niebieska linia pokazuje żeglugę na kursie zbliżonym do pełnego z zarefowanym raz grotem i fokiem marszowym. Samoster idealnie trzyma kurs, lecz jak mówi Szymon Kuczyński, z którym miałem okazje pogadać przy meczu (jednakowo słabo nas obchodzącym), że to nie jest żaden wyczyn. Wedle doświadczenia Szymona można to również uczynić mając dwa foki na motyla, sprzątniętego grota i skromny samoster.

 
Co by tu jeszcze.....
.....A! BHP. Po konsultacjach z Olkiem i Szymonem, wybieram wariant zabezpieczenia się przed wypadnięciem na same szelki, bez kamizelki automatycznej. Po wypadnięciu za reling (czego nie można wykluczyć), wystrzelona kamizelka tylko utrudni wdrapanie się z powrotem, a i może całkowicie wykluczyć taką operację. Wolę szelki i sportową kamizelką asekuracyjną, to daje większą swobodę ruchów. Lifelina jak najkrótsza, dobrze napięta, daleko od burty.
Dobrze jest pomieszkać na dobrym podwórku, mówię tu o klubie AKM Gdańsk (Uwaga teraz będzie na słodko!). Pierwszorzędna atmosfera, zero komercji, najlepsi ludzie
 W następnym poście postaram się zamieścić jakieś zdjęcia z wody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz