21 listopada 2016

Rejs Lagos - Lanzarote

12 wyruszyliśmy z Pawłem (S/Y Meluzyna) w wspólny rejs z Lagos na Kanary. Z rozmysłem mówię wspólny, bo od początku zamierzyliśmy trzymać się razem, w odległości umożliwiającej kontakt radiowy. Nie wiedzieliśmy czy faktycznie jest to możliwe i czy zdołamy zachować bezpieczny dystans pomiędzy naszymi jachtami. W rezultacie doskonale się to udało i mieliśmy przez cały czas trwania rejsu obopólne wsparcie.
Na początku rejsu naszym najważniejszym celem było przejście ruty statków znajdującej się 15 mil od przylądka Cabo de Saao Vincente, po której odbywa się wzmożony ruch statków z Atlantyku na Morze Śródziemne przez Cieśninę Gibraltarską. Ruta ma dwa pasy ruchu w jedną stronę o łącznej szerokości 20 mil. Wymagało to od nas wzmożonej uwagi przez pierwszą dobę rejsu. Niewątpliwym ułatwieniem był fakt posiadania przeze mnie oraz Pawła urządzenia AIS, wysyłającego nasze pozycje, kierunek i inne dane jachtów do wszystkich statków  znajdujących się w okolicy. Międzynarodowe prawo morskie, już od jakiegoś czasu, obliguje wszystkie statki do posiadania tych urządzeń na wyposażeniu. Statki mają również coś na kształt czarnej skrzynki, która zapisuje wszystkie informacje o jego ruchach oraz informacje z AIS. Więc z dużą dozą pewności można uważać, że nie zostaniemy rozjechani na żywca.
Wszystko szło świetnie, humor dopisywał, byliśmy wyspani, na budziku 4-5 knot. Jakieś 2 godziny po północy mieliśmy rutę za rafą. Jeszcze trochę wcześniej, na rucie, zauważyliśmy daleko na zachód od naszych pozycji rozbłyski nieba. Po dłuższej obserwacji tamtego rejonu morza domyślaliśmy się, że ta burza niestety idzie w naszą stronę.  Jak już było wiadomo, że nie zwiejemy - szybka decyzja. Minimum żagli na maszcie. Zdołałem z niewielkim zapasem czasu porefować się elegancko, ale Pawciu z racji tego, że był bliżej burzy, tego czasu nie dostał. Wtedy tego nie wiedziałem, ale kiedy był przy maszcie i ściągał grota przyszła nawałnica. Wywinęło mu łódkę, on sam znalazł się z nogami w wodzie trzymając się relingu (był przypięty). Nie będę tu za niego relacjonował tego zdarzenia, jak będzie chciał, to wam o nim opowie. Ja przyjąłem nawałnicę prawie na miękko. Oczywiście też mi przywaliło, ale miałem już świeże doświadczenia z przelotu Lizbona - Lagosz. Przyszło, poszło, jedziemy.
Nie do końca jestem w stanie przypomnieć sobie przebieg całego rejsu poza jego znaczącymi częściami jak ta noc z falą. Mogę za to powiedzieć, jak ten rejs był przez nas postrzegany jako całość. Nie dzielimy go na dni, a raczej na mijane krajobrazy. Ocean jest piękny i za każdym razem inny. Fale mają nieskończoną ilość postaci i kształtów. My szliśmy przez te krainy bez wpływu na to, co przyniesie nam los. Raz było ciepło i fajnie, bo świeciło słońce i  wiało, raz było ciemno jak w dupie, bo jeszcze nie wzeszedł księżyc. Potem było strasznie, a za chwilę już dobrze. Zmęczenie wprowadza ludzki umysł w inny stan ducha, zbliżając go do pierwotnych odruchów. Niema już żadnej bariery miedzy tobą a naturą, jesteś jej częścią. To naprawdę mistyczne przeżycie i chyba te wszystkie niedogodności są jedyną drogą do osiągnięcia tego stanu. Patrząc teraz z perspektywy to chyba był mój cel.
Oglądając filmy z swoimi wypowiedziami, widzę wiele rzeczy których nie powiedziałem. Na pewno można postawić nie jedno pytanie, do precyzujące bieg zdarzeń i okoliczności. Ja to wiem, i jeśli wy też macie takie odczucie to proszę o pytania, z chęcią w miarę możliwości  postaram się na nie odpowiedzieć.

link NAGRANIE - PO NOCY Z FALĄ.

Mam parę filmów które wkrótce opublikuje, więc chyba warto tu czasami zaglądać.

Na koniec chcę jedną rzecz wyraźnie podkreślić. To nie są żadne regaty! Nikt ale to zupełnie nikt w gronie posiadaczy "Setek" nie ma wystarczającego doświadczenia żeby poza szczęśliwym przepłynięciu trasy i przeżyciem myśleć o czymś innym. Jeśli ktoś tak mówi to albo jest oderwanym od rzeczywistości szaleńcem albo jest po prostu głupi. Moja, jak to mówią, przewaga sprzetowa, jest tylko przejawem zadbania w jak najwyższym stopniu o zwiększenie swoich szans na dopłynięcie w jednym kawałku. Stawianie dodatkowych utrudnień jak zakaz używania radia UKF czy nie posiadania aktywnego ASI-sa, jest skrajną nieodpowiedzialnością i szastaniem ludzkim życiem.




















2 komentarze:

  1. Inspirujące jest to co piszesz! Obserwuję Twojego bloga od samego początku budowy i także teraz zaglądam do niego regularnie i niecierpliwie w oczekiwaniu na wieści z oceanu! Piękna walka! Jestem z Tobą!

    OdpowiedzUsuń